FAKTY, WYDARZENIA:

  • 1961 - III Krajowy Zjazd Spółdzielczości
  • 1961-1980 - przeobrażenie spółdzielczości z samorządnej niezależnej organizacji w strukturę realizującą zadania państwa

Po październikowym przełomie i I Krajowym Zjeździe Spółdzielczości Mieszkaniowej spółdzielczość wróciła w swoje dawne, przedwojenne jeszcze tory. Niestety, podążała nimi tylko przez kilka następnych lat. Już w 1961 roku pojawiły się wyraźne zapowiedzi socjalistycznych przemian. Obradujący w czerwcu tego roku w Warszawie III Krajowy Zjazd Spółdzielczości założył, że co piąte nowo zbudowane mieszkanie będzie spółdzielcze. Oznaczało to kolosalny wzrost zadań inwestycyjnych i eksploatacyjnych. Ale znacznie poważniejsze konsekwencje miał dopiero obradujący w 1964 roku IV Zjazd PZPR, który - jak w wielu innych dziedzinach życia, tak i w spółdzielczości - zapoczątkował zmiany, mówiąc językiem z tamtych lat, rewolucyjne. Zjazd wskazał na spółdzielczość jako głównego inwestora budownictwa mieszkaniowego w miastach. Spółdzielnie miały stać się organizacjami masowymi, umożliwiającymi ludziom dojście do własnego mieszkania. Wkrótce wszystkie fundamentalne wartości i zasady ruchu spółdzielczego zostały w praktyce zanegowane.

Podstawowa zasada dobrowolnego uczestnictwa została zastąpiona przymusem przynależności - kto kandydatem czy członkiem spółdzielni nie był, szans na mieszkanie nie miał. Musiał więc - chciał nie chciał - wypełnić deklarację przystąpienia do spółdzielni. Bywało, nierzadko, że czynił to dopiero w momencie, gdy miał otrzymać przydział na mieszkanie. Zignorowano fundamentalne dla spółdzielczości wartości: równość i sprawiedliwość, znajdujące dotychczas swój wyraz m.in. w kolejności otrzymywania mieszkań. Teraz w pierwszej kolejności do mieszkań wprowadzali się nie członkowie spółdzielni "z wyboru", ale ci, którzy otrzymywali klucze z zakładowego przydziału albo - co gorsza - dzięki układom politycznym czy po prostu znajomościom. Ci zaś, którzy nie pracowali w priorytetowych resortach, czy nie posiadali odpowiednich koneksji, a do spółdzielni trafili z własnego wyboru, musieli cierpliwie czekać w stale wydłużającej się kolejce. Doszło do tego, że np. w latach 1978-1980 "limity" dla nich wynosiły od 2 do 8 procent oddawanych mieszkań.

Zamiast samorządności i niezależności zafundowano spółdzielniom - podobnie jak i innym podmiotom społecznym - obowiązkowe masowe uczestnictwo w inicjowanych i organizowanych odgórnie współzawodnictwach, konkursach, czynach i akcjach społecznych, w których wszystko miało znaczenie ideowo-polityczne.

O samodzielnych, niezależnych i demokratycznych decyzjach w sprawach gospodarczych w warunkach planowej gospodarki socjalistycznej nie mogło być nawet mowy. Odgórnymi zarządzeniami "poszerzono" zakres zadań inwestycyjnych spółdzielni o budowę mieszkań dla potrzeb zakładów i instytucji kredytujących tę formę budownictwa. A potem zarówno o tym co, gdzie, jak i za ile budować, jak i o tym, kto w nowo wybudowanych domach będzie mieszkał, decydowano w zacisznych gabinetach mniejszych i większych partyjnych bonzów. Dochodziło nawet do tego, że określano, dla którego zakładu pracy są wznoszone konkretne budynki czy wręcz mieszkania w konkretnej klatce schodowej. Tak było m.in. z budową osiedla "Kalina I" i "Kalina II", osiedla Hutników, osiedla S. Batorego, osiedla Śląska-Gwarecka, i wielu innych.

Podobnie w kwestiach wyboru władz spółdzielczych. Nie tylko prezesi pochodzili z partyjnego nadania, ale i składy rad nadzorczych, nie decydujących w praktyce o niczym istotnym, musiały być wcześniej zaakceptowane w partyjnym komitecie. Podkreślmy przy tym, że tej krytycznej oceny nie można odnosić do osób działających w tych radach czy innych ogniwach samorządowych. Byli to bowiem najczęściej ludzie całym sercem poświęcający się sprawom swojej spółdzielni, poszukujący możliwości zaspakajania nabrzmiewających potrzeb mieszkaniowych, organizujący bogate wewnętrzne życie społeczno-kulturalne w spółdzielczych osiedlach.

Ruch spółdzielczy w tamtych latach został więc po raz już drugi w powojennej historii Polski (pierwszy raz w latach 1950-1955) - prawie że unicestwiony. Niewiele zmieniło uchwalone przez Sejm PRL we wrześniu 1982 roku nowe "Prawo spółdzielcze". Owszem, stwarzało ono formalnoprawne warunki powrotu do idei ruchu spółdzielczego, ale konsekwencje wcześniejszej polityki państwa spółdzielnie ponosiły jeszcze przez szereg następnych lat i właściwie ponoszą do dziś, a z drugiej strony proces faktycznego powrotu do korzeni ruchu spółdzielczego mógł się rozpocząć dopiero po przełomie politycznym u progu ostatniej dekady naszego stulecia.

Tysiące członków i kandydatów

Wyznaczone przez sternika narodu zadania zmieniły zasadniczo oblicze ChSM. Już podczas Walnego Zgromadzenia w 1962 roku zmieniono nazwę na Chorzowska Międzyzakładowa Spółdzielnia Mieszkaniowa. Na razie była jeszcze jedną z wielu. W ciągu 13 lat stanie się monopolistą, przejmując, począwszy od 1965 roku kolejne, mniejsze spółdzielnie, tworzone pod koniec lat 50. przy zakładach pracy.

W roku 1956 ChSM liczyła 444 członków, w roku 1959 - zrzeszonych było w Spółdzielni 609 osób. Pięć lat później, w roku 1968, ChSM liczy już 5400 osób, by w roku 1972 osiągnąć 7251 członków i 2 768 kandydatów, a więc razem 9 919 osób, z czego na mieszkania oczekiwało 5 671 osób. Przez kolejne dziesięć lat liczba członków i kandydatów została znów podwojona. Na koniec roku 1982 było ich 21,5 tys.

"Wstępujący" do spółdzielni najczęściej nie mają z ruchem spółdzielczym nic wspólnego. Kazano im - w macierzystej kopalni, hucie, fabryce czy instytucji - zapisać się do spółdzielni, to się zapisywali. Nie mieli nawet wyboru innej spółdzielni, nie mówiąc już o możliwości wpływu na to, gdzie i za ile otrzymają mieszkanie. Spółdzielnia nie była dla nich dobrowolnym zrzeszeniem, ale przymusową, niepotrzebną organizacją. Wielu do dziś jeszcze nie rozumie, czym jest ruch spółdzielczy i jakimi prawami kieruje się spółdzielnia, nie chce przyjąć do wiadomości, że o wspólny majątek winni troszczyć się wszyscy, a nie tylko Zarząd i administracje osiedlowe.

Zakład Remontowo-Budowlany

Ogromny wzrost liczby członków spółdzielni mimo znacznego rozszerzenia działalności inwestycyjnej powoduje, że stale rośnie kolejka oczekujących na mieszkania. Aby lepiej zaspokajać wciąż wzrastające potrzeby mieszkaniowe ChSM wprowadziła - poza systemem zleconym - tzw. budownictwo mieszkaniowe w ramach wykonawstwa własnego, powołując w tym celu własny zakład budowlany. Własna brygada budowlana ChSM, podobnie jak w wielu innych spółdzielniach, powstała w 1964 roku pod nazwą: Samodzielny Oddział Wykonawstwa Robót Inwestycyjnych (SOWRI). Niedługo potem SOWRI zostało przeorganizowane w Zakład Remontowo-Budowlany. W latach 1966-1972 zakład ten - wzniósł 32 budynki o 589 mieszkaniach, czyli około 1/4 wybudowanych w tym czasie przez ChMSM mieszkań. Obok tego ZRB budował pawilony handlowo-usługowe, świetlice, garaże, pomieszczenia biurowe, o łącznej powierzchni 3 177 m. kw.. Do końca 1982 roku wybudowanych w systemie własnym mieszkań było już 1500, a w planach - kolejnych 400. Dorobek budowlany, który powstał w systemie wykonawstwa własnego, to głównie budynki na os. Filarowa, przy ul. Hajduckiej (dawniej Belojanisa), Pawła, Powstańców, Styczyńskiego, Gajowej, Cieszyńskiej, Kościuszki, os. zwane Siemianowicka-Mazurska w Chorzowie Starym, budynki przy Krzyżowej, Podmiejskiej, Machy-Konarskiego, Kaliny-Żółkiewskiego, Kopernika, a także pawilony usługowe czy przedszkole przy ul. Gałeczki.

Socjalistyczne Współzawodnictwo Pracy

Mobilizacja społeczeństwa do realizacji wytyczonych przez IV Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej zadań przybrała m.in. formę organizowanego przez szereg lat Socjalistycznego Współzawodnictwa Pracy. W 1968 roku ChSM wysuwa się w tym współzawodnictwie na czoło, zdobywając I miejsce w kraju.

Działające w zakładach pracy, także i w ChSM, komisje dokonywały szczegółowej oceny pracowników biorących udział we współzawodnictwie indywidualnym i zespołowym. Protokół posiedzenia tej komisji z 19 stycznia 1973 roku stwierdzał: "Do współzawodnictwa przystąpiło 280 pracowników, co stanowi 97,5% ogółu zatrudnionych", po czym następowała długa lista 55 nazwisk zwycięzców we współzawodnictwie o "Najlepszego pracownika i kolegi ..." w Zarządzie, w ZRB, w gospodarce zasobami mieszkaniowymi "Najlepszego w zawodzie...": dozorcy, stróża i portiera, sprzątaczki, gońca, murarza, pracownika transportu, malarza, konserwatora oraz o tytuły "Najlepszego zespołu pracowników..." w Zarządzie, w ZRB, "Najlepszej administracji osiedlowej", "Najlepszej brygady BPS" i "Najlepszej Brygady ZRB". W sporządzanych kronikach-meldunkach znajdziemy wykazy czynów społecznych i mieszkańców, i pracowników spółdzielni, informacje o współpracy z innymi spółdzielniami, o działalności remontowej, o wykonaniu planu inwestycyjnego, o działalności społeczno-wychowawczej tudzież ocenę stanu BHP. Liczyło się więc wszystko.